sobota, 18 listopada 2017

Od Chester'a CD William'a

Chester wciąż czując się niezręcznie spojrzał jeszcze raz na twarz aptekarza i swojego nowego idola, zanim powędrował wzrokiem na opatrzoną kostkę która coraz bardziej pulsowała. Jakim pechowcem musiał być, żeby już pierwszego dnia treningów uszkodzić sobie nogę, najważniejszą część ciała w tym fachu? Zaczerwienił się ze złości na samego siebie i zaczesał grzywkę za ucho, wstając powoli, po czym rozejrzał się, gdy starszy kolega zostawił go na chwilę samego. Wszystko takie sterylne, czyste i białe.. złapał w dłoń jakąś amupłkę i oglądał ją, gdy William wrócił nagle i z przestrachem odebrał mu jakby bał się, że blondyn rozbije ją bo jest aż takim debilem. I niezdarą.
- Może lepiej nie dotykaj - powiedział delikatnie, odkładając na miejsce, na co student westchnął tylko biorąc to za znak, że powinien wyjść. Tak też zrobił, wychodząc zza zaplecza do środka apteki, a tam odwrócił się i uśmiechnął lekko do idącego za nim właściciela.
- Wiem, że nie chcesz, żebym się odwdzięczał ale ja nalegam - tym razem jego uśmiech się poszerzył. Zależało mu na tym, by artysta miał o nim jak najlepsze zdanie, po za tym, chciał go bliżej poznać. Kto inny miałby taką okazje? - Co ty na to, żebym zabrał cię któregoś dnia w najpiękniejsze miejsce jakie zna to miasto?
Widział jak na twarzy Will'a maluje się małe zakłopotanie, ale w jego oczach jakby iskrzyły się ogniki zaciekawienia, mieszanego z niepewnością. Spodobało mu się to bo wiedział teraz, że może coś z tego wyjdzie.
- Nie daj się prosić.
- No nie wiem czy powinieneś chodzić tak z tą kostką.. - próbował się wymigać, ale uczący się tancerz szybko zareagował i uciszył go kilkoma ,,nie nie nie".
- Moja kostka nie ma tutaj znaczenia, wyzdrowieję, a widok może uciec - założył ręce na piersi i parsknął. William zaś uniósł brew.
- Uciec..? Widok to nie dzikie zwierze.
- Ale oglądanie go ze mną będzie dla ciebie przyjemniejsze - wymsknęło mu się i od razu tego pożałował, nie chciał zachowywać się tak wieśniacko, ale coraz łatwiej rozmawiało mu się z nowo poznanym tancerzem i jakoś tak.. wychodziło. Chrząknął i podrapał się po karku. - Znaczy się.. to mogę ten numer telefonu?
- ..niech będzie - czy mu się wydawało, czy starszy się zaśmiał? Zarumieniony wpatrywał się w jego dłonie kiedy ten sprawdzał swój numer i wreszcie wyjął własny telefon, spisując cyferki. Kiedy skończył, zagryzł wargę i posłał mu kolejny uśmiech.
- To ja.. będę lecieć, pewnie dostanę bury za opuszczanie zajęć - po tych słowach machnął dłonią i otworzył drzwi wyjściowe, słysząc charakterystyczny dzwoneczek.

| NIE MOGŁEM SIĘ SKUPIĆ BO DZIKIE ROZMOWY CZATOWE ALE CIE KOCHAM PRZYJMIJ TE OPKO |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Szablon wykonała Sasame Ka z Panda Graphics