sobota, 18 listopada 2017

Od Vetur'a CD Noir'a

Po zamknięciu drzwi i krótkiej chwili zadumy oraz wpatrywania się w nie, demon powoli oparł się plecami i przetarł twarz, przymykając oczy nie dowierzając w to co robi. Nie wiedział czy jego ciało i umysł wariowały tak bardzo przez alkohol, czy może dlatego, że pragnął niebieskookiego od momentu w którym zobaczył go po raz pierwszy i nie chciał nad tym zapanować. Cholera. Procenty tylko dodawały mu odwagi by brnąć w to dalej. Zawsze był obojętny i brutalny w sposobie traktowania ludzi, a tu zadziwiał sam siebie nie mogąc uspokoić szybkiego bicia serca i pulsowania w kroczu, czy też samych myśli. Jego ciało, wyraz jego twarzy.. ten gorący pocałunek.. Nieco zirytowany odepchnął się wreszcie od drzwi i poszedł w kierunku kanapy, na którą walnął się i sięgnął po telefon, oddzwaniając na ostatni numer, który upomniał go, że trochę się zagalopował. Ale z drugiej strony.. czy na pewno? Przecież sypianie z byle kim to dla mnie norma. Nie była to jego siostra, a jeden z jego współpracowników a zarazem demoni kuzyn, który informował go gdy działo się coś interesującego. Albo musiał dla niego coś zrobić. Nigdy nie odmawiał bo fakt faktem, byli równie silni, a i tak pewnego dnia skończą razem w piekle.
- Co tym razem? - zapytał na wydechu, czując jak lepią mu się oczy. Co jak co ale nawet demon w swoim ludzkim ciele szybko się męczy, a on miał za sobą na prawdę pojebany dzień.
Który mógł skończyć się zajebistym seksem. Co jest ze mną nie tak.
- Hugh nie zapłacił, wyjechał gdzieś z kochankiem - niski głos odparł, w tle słychać było stukanie jakiejś maszyny, oraz rozmowy. Założył więc, że kuzyn znajduje się w agencji dla której pracuje.
- Nie możesz się tym zająć? - Zima jęknął, siadając z powrotem. Pytanie było bezsensowne bo gdyby mógł, nie dzwoniłby, ale zawsze jest iskra nadziei. Czekając na odpowiedź, bo drugi rozmówca zaczął dyskutować o czymś z inną osobą, podszedł do szafy w rogu i wyjął czysty komplet formalnych ciuchów. Telefon odstawił na bok na głośno mówiący i zaczął się przebierać.
- ..tak rozumiem. Uhh Vetur ty wiesz co robić.
- Jasne - rzucił krótko zrozpaczony widząc, że ma zapierdol i nie porozmawiają dłużej, po czym rozłączył się nabierając wdechu. Nici ze snu, lepiej zająć się tym teraz, im szybciej tym lepiej, nie miał zamiaru wychodzić poza mury żeby odnaleźć tego tchórza który jest na tyle głupi, by zadłużać się akurat tam, gdzie ludzie znani są z "odbierania zasłużonych pieniędzy wszelkimi możliwymi sposobami". Złapał kluczyki i zamknął mieszkanie, wychodząc z budynku. Pierwsze co musiał zrobić, to iść do swojego biura i wykonać kilka telefonów. Potem będzie już z górki. Nie podobało mu się, że ostatnimi czasy coraz więcej ludzi buntowało się i próbowało zgrywać bohaterów świata patologii. To było po prostu głupie. Wybierając drogę szybszą, powędrował cieniem na miejsce i wmaszerował do budynku, pojechał windą na dane piętro i otworzył swój gabinet. Dalej odczuwał skutki picia alkoholu ale powaga sytuacji nieco go otrzeźwiła. Usiadł i łapiąc za notes, zaczął wybierać numery..
__________________________________________

     Czarnowłosy odchylił głowę i westchnął z uśmiechem, czując jak gorąca woda powoli rozluźnia jego mięśnie i pozwala na chwilę relaksu. Po ośmiu dniach ciężkiej pracy bez chwili na odpoczynek Zima był wykończony i marzył tylko, by pozostać w tak błogim stanie dłużej niż kilka minut zanim znowu ktoś będzie od niego coś chciał. Wyciągnął nogi i oparł na obudowie wanny, przymykając oczy. Wydaje się, że nie powinien narzekać, w końcu nie robił w terenie, ale ktoś musiał to wszystko zorganizować. Dryfując tak, między snem a jawą, jeszcze raz powtarzał sobie wszystko co działo się w tych ośmiu dniach, aż na myśl przyszedł mu nikt inny jak niebieskooki o mieszanych włosach. Co zrobił, gdy wyszedł z jego mieszkania? Gdzie się udał? A nawet i z kim zaspokoił żądzę, jeśli i to się stało? Czuł zazdrość i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie miał dla niego czasu, nie pomyślał o nim ani razu, ale teraz gdy wspominał smak jego warg, zaczął za nim tęsknić. Na swój sposób. Otworzył oczy i wbił spojrzenie w ścianę, masując obolałą rękę. Noir.. podchodzę do ciebie tak obsesyjnie. Jak mam nad tym zapanować? Te myśli miały dręczyć go niezmordowanie przez długi czas. Pół godziny później Zima wstał i wytarł ciało, ubierając się w wygodne spodnie i podkoszulek, a potem poszedł do salonu gdzie otworzył laptopa i zaczął wypełniać sprawy papierkowe. Legalnie też miał zakres obowiązków i niestety nie dało się tego ominąć. Wypełniał wszystko automatycznie, jak robot który był do tego zaprogramowany, nie zastanawiał się przy pisaniu bo zawsze były to te same formułki. Zabawne, demon udający człowieka. Może z dwie godziny później do pokoju weszła jego siostra, siadając przy nim i zakładając nogę na nogę.
- Długo cię nie było - zaczęła, wpatrując się w ekran i oparła się o niego bokiem, wzdychając. Ona też była zmęczona, a teraz jeszcze ta ciąża.
- Praca, jak zwykle - mruknął. Kobieta zachichotała ale nic więcej nie powiedziała, pewnie oczekując od niego jakiegoś pytania, jednak on wyciszył się ponownie, skupiając na pracy.
- Wiesz.. Deborah mówiła, że korzystałeś z tego drugiego mieszkania - podsunęła i widać było, że jest ciekawa i głodna informacji na ten temat. - I że wchodziłeś tam z jakimś przystojniakiem z ulicy. Przerzuciłeś się na facetów?
- Na prawdę musisz wiedzieć? - parsknął i dopiero teraz odwrócił twarz w jej stronę. Ta posłała mu uśmieszek.
- Zadzwoniłam do niego~
Nagle uśmiech zszedł z jego twarzy i zastąpiła go złość i irytacja. Znając ją, mogła mu rozgadać rzeczy albo ważne dla biura, albo na temat jego samego, co mogło skończyć się niezłym bałaganem. Z resztą, ona wszystko umiała zepsuć, lepiej martwić się przy niej na zapas.
- No już, nie bądź taki zły, spławił mnie mówiąc, że nie ma czasu i jest zajęty - wzruszyła ramionami. Cień ulgi przebiegł po jego twarzy. - Co to za reakcja?
- Odpuść - warknął. - Jest ważną osobą z pracy.
- A nie jest przypadkiem kolejną zabawką którą testujesz?
- Nie - odpowiedział szybko, ale po krótkim zamyśle podrapał się po karku i znowu na nią spojrzał. - Sam już nie wiem.
- To do ciebie nie podobne.
Tak, to było do niego niepodobne. Zamartwiał się zwykłym lekarzem mutantem którego spotkał dwa razy.. mało tego, mówił o nim jak o kimś równym sobie od chwili gdy razem się spili. I jeszcze te jebane myśli wędrujące w stronę nagich ud Czarnego.. Vetur speszył się i zakrył twarz, za to czerwonowłosa skrzywiła się.
- Tylko uważaj, łatwo jest zakochać się w człowieku, ale trudniej zrozumieć, że nigdy go nie posiądziesz - ostrzegła go.
- ..tego nie wiemy.
- Zimo.. nie jesteś dzieckiem i wiesz, że przewiduję przyszłość - wstała i poklepała go po ramieniu. Wolnym krokiem zmierzała do wyjścia z pokoju, kiedy nagle zatrzymał ją, pytając.
- Czy to kobieta? - mówił bardzo cicho, ale słyszała go. Uśmiechnęła się widząc, że brat akceptuje rzeczywistość.
- Tak. I to niedługo. Ale wasze drogi nie podzielą się.
Jedynie kiwnął i wyrzucił z myśli wszystko inne niż papierkową robotę. Takie były realia, nawet gdyby faktycznie zakochali się w sobie, Noir umarłby szybciej niż demon zdążyłby się nim nacieszyć. Skupiał się przez kilkadziesiąt minut i nie wytrzymał. Wstał gwałtownie i wyszedł na korytarz, łapiąc za płaszcz. Powiedziała, że niedługo, czyli ta kobieta nie zaistniała jeszcze w jego życiu. Pozostało mu tylko korzystać póki jeszcze może. Założył go na siebie i opuścił mieszkanie, a wreszcie wyszedł na ulicę, dopiero teraz zauważając, jak bardzo jesień zmieniła otoczenie. Spojrzał na szarawe niebo i zacisnął pięści. Będzie padać. Zignorował jednak pogodę i na nogach ruszył przed siebie, wybierając numer do Czarnego. Niedługo miało zachodzić słońce, była już siedemnasta więc miał nadzieje, że w weekendy chłopak nie pracuje do późna. Za pierwszym razem był tylko sygnał, a za drugim usłyszał jego głos.
- Słucham? - jedno słowo a tak wstrząsnęło emocjami demona. Cholera co się dzieje, to nienormalne.. to nie ja. Uspokoił oddech i przystanął, już czując, jak krople zaczynają padać z nieba prosto na jego ciało.
- Zawalony most, najbliżej muru, wschód, Hawkins Street - wyrzucił z siebie, a potem dodał. - czekam na ciebie.
Sam się rozłączył. Nie potrzebował więcej informacji, nie dał mu też opcji wycofania się ze spotkania, musiał przyjść. Miał nadzieję, że przyjdzie. Zawalony most znajdywał się dobre kilkanaście kilometrów od miejsca zamieszkania demona, toteż musiał się spieszyć. Część drogi przebył jako cień, część na piechotę. Stanął tam, blisko krawędzi przepaści w dół rzeki która dawno wyschła i wpatrywał się w zgnieciony samochód, w którym na pewno znajdywały się kości właścicieli. Ale o tym nie myślał. Krople coraz szybciej spadały aż burza dała o sobie znać i świat powoli pogrążał się w mroku. Jego płaszcz moknął z każdą sekundą, tak jak i jego włosy i buty. Ale czekał. Wreszcie wśród szumu i kapnięć usłyszał uderzanie butami o błoto, a potem jego oczom ukazał się Noir, w wodoodpornej kurtce i z kapturem na głowie. Co mam powiedzieć?
- Dlaczego akurat tutaj? - pierwsze pytanie padło z ust Czarnego który chyba czuł się swobodniej w towarzystwie demona. Stanęli bliżej siebie, żeby słyszeć się i widzieć lepiej. Deszcz im nie przeszkadzał. - To nie za ciekawa okolica.
- Tam za mostem znajduje się brama.. - odparł Zima, zerkając w ową stronę. - Więc nikt tutaj nie przychodzi.
- Chcesz się mnie pozbyć bo masz mnie już dość? - słysząc te same pytanie po raz kolejny, nie mógł powstrzymać parsknięcia z rozbawienia. Było kompletnie na odwrót. Zrobił krok w przód.
- Nie - uśmiechnął się pod nosem. - Wręcz przeciwnie.
- Więc dlaczego.. - Czarny nie dokończył, bo Zima złapał go za biodro i przysunął do siebie, drugą dłoń kładąc na jego nadgarstku i ściskając. Oparł czoło o jego czoło i wpatrywał mu się z bliska w oczy.
- Tutaj nikt nie zobaczy sceny, w której drzesz się i wyzywasz mnie, czy jakkolwiek byś nie zareagował - wyjaśnił i przymknął na sekundę oczy, zaraz je otwierając. Pieprzony mutant, nic takiego nie zrobiłeś, a ja nie mogę się od ciebie oderwać. Widział zdziwienie na twarzy Noir'a, ale również to jaki dyskomfort odczuwał. Był na to gotów.
- Dlaczego miałbym? Powiedziałeś, że się mnie nie pozbywasz.
- Bo nie pozbywam.. - ta rozmowa była dla niego istnym piekłem, ale chciał to z siebie wyrzucić. Zagryzł na chwilę wargę i znów wlepił ślepia w błękit jego oczu. - To skomplikowane i nie wymagam od ciebie, żebyś wszystko zrozumiał, ale.. tak jak ludzie my też mamy uczucia. Nie wiem co w tobie takiego jest..
Wyszeptał i przesunął dłoń z jego nadgarstka na policzek, przesuwając po nim palcami. Jego usta.. ten zapach.. wszystko co do niego należało było dla mnie jak afrodyzjak. A ja byłem dla niego nieznajomym.
- Ani jak mogę ci to wytłumaczyć.. nie mogę być blisko ciebie, bo wariuję, chcę widzieć cie przy sobie tak jak wtedy wieczorem, czując twoje ciepło, ale tobie przeznaczone jest życie z kimś ważnym, kogo w przyszłości spotkasz.. mimo to, ja nie potrafię przestać o tobie myśleć. Cokolwiek sobie o mnie myślisz, nawet jeśli widzisz we mnie jedynie krętacza i morderce, gościa z wyższych sfer, nie ważne. Musisz tylko wiedzieć..
Co musi wiedzieć? Co mam mu powiedzieć? Nawet się dobrze nie znamy, a ja mu wystawiam takie sceny. To nawet nie jest wyznanie miłości.
Nie chcąc tracić jego czasu, urwał temat i pochylił bardziej twarz, jeszcze raz kosztując jego słodkich lecz męskich ust, których tak mu brakowało. Może to tylko demonia natura albo chęć posiadania go na własność, nie miał pojęcia. Ledwo oderwał się od niego i zaśmiał czując się jak skończony debil.
- Gadam od rzeczy - warknął na siebie i przeczesał mokre kłaki. Deszcz powoli ustępywał. Pokręcił głową i spojrzał gdzieś w bok. - Zapomnij o tym. Z przemęczenia gadam od rzeczy. Kurwa.. wracaj do domu.
Był pewien, że chłopak posłucha i urwie się jak najszybciej, ale on pozostał w miejscu. Minęła dłuższa chwila zanim położył dłoń na ramieniu Zimy, jakby uspokajająco. Ten pozwolił sobie zagapić się na niego o wiele dłużej.
- Wisisz mi drinka.
__________________________________________

     Przemoczeni mężczyźni wracali na piechotę, w ciszy, każdy myśląc o czym innym. Nie mógł wyobrazić sobie, co siedzi w głowie jego towarzysza, bo sam dziwił się na stres który odczuwał i przemyślenia typu czy robię z siebie idiotę, czy powinienem go zabić, czy powinienem zrobić to i tamto. Zachowywał się jak nastolatka przed pierwszą randką i cholernie mu się to nie podobało. No bo czemu tak nagle zaczęło mu zależeć.. długi spacer zakończyli, po raz pierwszy, w okolicy w której mieszkał Czarny. Vetur nigdy tutaj nie był, dlatego zdawał się na prowadzenie chłopaka, który stanął przy jednym z wyróżniających się budynków i prosił go przodem. Był to sklep w którym, jak podejrzewał, ma kupić wódkę i sok, ale zamiast tego mutant zaczął przebierać w wystawionych chrupkach i chipsach, dezorientując starszego.
- Lubisz słonecznik? - zapytał, wyrywając go z zamyślenia. Demon kiwnął i pozwolił mu zapłacić za cały woreczek. Wychodząc, korporat pozwolił sobie zadać kolejne głupie pytanie.
- Po co ci słonecznik? 
- Nic od rana nie jadłem.. chyba nie myślisz, że wypiję drinka na pusty żołądek? - zaśmiał się lekko. Vetur zamrugał i sam roześmiał się, co rozluźniło nieco atmosferę. Czym on się tak stresował? Do cholery, jesteś mężczyzna i demonem, a srasz pod siebie widząc chłopaka którego.
- Zapraszam - padło słowo kiedy oboje wchodzili do mieszkania mieszano-włosego. Nie było pierwsza klasa jak apartament pana prezesa ale nie było najgorsze. Noir zniknął na chwilę w kuchni, by przynieść szklanki i sok, a potem wyłożył też słonecznik do miski, stawiając na stoliku przed kanapą. Zima obserwując go powoli zdjął z siebie płaszcz i odwiesił na boku, siadając przed stolikiem i sięgając po ziarno. Nie umknęło jego uwadze, że nie było wódki, więc cała ta gadka o drinku była tylko kłamstwem który odwiódł go od nadmiernego myślenia. Sprytne.
- No - mutant opadł obok niego i rozluźnił się, opierając plecy o oparcie kanapy, po czym ,,zajumał" miskę i pogryzał jeden po drugim, kładąc nogi na stół. Czarnowłosy pozostawił swoje na ziemi, ale też się rozluźnił, przymykając oczy. - To teraz powiedz mi, o co te całe zamieszanie.
- Noir.. nie rozmawiajmy już o tym - poprosił, zerkając w bok jednym otwartym okiem, które znowu przymknął. Właściciel mieszkania ciumkał swoje jedzenie jeszcze trochę w ciszy, po czym parsknął. - Co cię tak śmieszy.
- Ty - powiedział wprost. - A po części to, że już się dogadujemy.
- Ciebie też to dziwi? - uśmiechnął się do siebie.
---  CZYTAJ DALEJ   ---
V   V   V   V   V   V   V

- Zawsze się tak wstydzisz? - a na to pytanie Vetur nie był gotowy. Zarumienił się jak głupi i zmarszczył brwi, czując trochę urażenia. Otworzył oczy i spojrzał na niego jak na wariata.
- Nie wiem nawet o czym ty mówisz, ja się niczego nie wstydzę - powiedział pewien siebie. Mutant przyjrzał mu się i odłożył miskę, wstając, po czym stanął przed nim i wszedł kolanami na kanapę, okraczając jego nogi. Demon, który cały czas go obserwował, znowu się speszył i prawie przeklął pod nosem, za to jego towarzysz; znowu parsknął.
- A więc jednak się wstydzisz - przysunął się bliżej a jego pośladki opadł blisko krocza Vetura, który zareagował na to spięciem się, ale jego twarz tym razem pozostała niewzruszona. Przechylił głowę i położył dłoń na biodrze Noir'a. Nagle posłał mu zadziorny uśmieszek.
- Czy ta pozycja to zaproszenie? - zapytał, wjeżdżając zimnymi palcami pod jego koszulkę i przejechał nimi po jego ciepłej skórze. Mutant zagryzł wargę, a jego włosy najeżyły się na całym ciele.
- To rozkaz.
Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Vetur, którego serce rozszalało na te słowa, pociągnął go za włosy w dół i wpił się w jego usta, naciskając na nie agresywnie, ale i namiętnie. Było to dla niego niepoprawne, ale czuł się tak dobrze. Ręce jego zjechały w dół ciała Noir'a prosto na jego biodra, a palce od tego momentu wkradały się pod koszulkę, gładząc jakże ciepłą skórę, badając jego plecy. Ale to było za mało. Agresywniej wziął udział w pocałunku i wepchał język do jego ust, całując jakby miał się skończyć świat. Dłonie, coraz odważniejsze, wjechały pod jego spodnie i a palce zacisnęły się na pośladkach sprawiając, że Noir uniósł się lekko i opadł z powrotem, prosto na coraz bardziej podnieconego przyjaciela Zimy. On zaś, przerwał pocałunek i zdjął z niego koszulkę, pchając na kanapę, po czym nachylił się i wygłodniale zaczął śledzić tylko jemu znane szlaki po szyi cicho wzdychającego i poruszającego ciałem mutanta. 
- Noir.. - wyszeptał do jego ucha, przegryzając je, kiedy jego dłoń zjechała w dół, badając jego klatkę i brzuch, a zatrzymała się przed spodniami, ale tylko na sekundę, bo zaraz sprawnie zaczęła odpinać guzik i rozpinać rozporek, podczas gdy ten znowu składał gorące pocałunki na jego ustach. Gdy udało mu się uporać z zapięciem, zjechał pocałunkami wzdłuż klatki do jednej z piersi, pieszcząc językiem różowy sterczący punkcik. Palce wolno wsunęły się pod bokserki Czarnego, obejmując coraz to bardziej nabrzmiałe prącie. Czując jego podniecenie, Vetur uśmiechnął się pod nosem i uwolnił go z bielizny, powoli poruszając na nim dłonią. - Ktoś tutaj dobrze się bawi..
Niespodziewanie, Noir uniósł się i sam popchał partnera na plecy, zsuwając z siebie resztę ubrania i dorwał się do koszuli czarnowłosego, pozbywając go jej w przeciągu sekund. Demon nie oczekiwał takiego obrotu spraw, toteż jedynie wpatrywał się zafascynowany jak niebieskooki mokrymi pocałunkami schodzi w dół jego ciała i zsuwa z niego spodnie i bieliznę na tyle, by móc złapać ,,kolegę". Widok twarzy i ust Czarnego tak blisko jego penisa, oraz uścisk i ruchy które powtarzał doprowadziły demona do szybkiego bicia serca, jakby właśnie przebiegł maraton. O kurwa.. ugryzł się w język, kiedy ten przyśpieszył ruchy dłoni i pochylił się, przejeżdżając mokrym i gorącym językiem po całej jego długości. O boże, przyjemność jaką czerpał demon, tego nie można opisać. Przegrał wewnętrzną walkę z dumą i jęknął głośno, łapiąc chłopaka za włosy i zmusił go do wzięcia prącia w usta, a następnie sam ustalił tempo, z jakim ten poruszał głową. Było mu błogo, ale jaka w tym zabawa, jeśli tylko on czuje przyjemność? Oderwał usta kochanka od dolnych partii i przysunął go z powrotem w górę, całując go namiętnie. Noir usiadł mu na kolanach, więc był pochylony, a ich narzędzia blisko ciebie, co wykorzystał czarnowłosy i złapał oba ,,drzewka", szybko poruszając na nich dłonią.
- Ah, kurwa.. - wyrzucił z siebie oblizując wargi po pocałunku i patrzył na kochanka z pożądaniem. Noir też nie wydawał się już taki opanowany i spokojny, jego przyśpieszony oddech mówił sam za siebie. Niecierpliwy Vetur sięgnął za niego i pochylił ciało młodszego tak, by się wypiął, po czym zaczął bawić się, przejeżdżając palcem między jego pośladkami, zanim faktycznie używając śliny, zaczął rozciągać go, wpierw jednym, potem trzema palcami. Słodkie zduszane pojękiwanie prosto do jego ucha było tak kuszące, że coraz mniej miał ochotę hamować się i upewniać, że nie zaboli. Kiedy trafił w czuły punkt młodszego, a ten zadrżał z głośnym jękiem, poddał się swojej żądzy. Wrócili do pozycji kiedy to Noir leżał na plecach, lecz tym razem jego nogi zostały rzucone na biodra demona, a ten powoli upozycjonował się na jego wejściu, wchodząc płynnie, ale powoli.
- Ghhh.. jesteś taki ciasny.. - skomentował, robiąc się czerwony on nacisku który czuł wokół swojego przyrodzenia. Nie wierzył, że to dzieje się na prawdę. Nie tylko fizycznie czuł się jak w niebie, jego.. zawsze bezduszne serce jakby ożyło akurat przy tym jednym mutancie. Wszedł w niego do końca i dopiero teraz zauważył jak Noir zaciska palce na kanapie i jej oparciu, odchylając głowę. Z pewnością poczuł ból, ale to nie było ważne, bo niedługo miał czuć samą ekstazę. 
- Zamknij się.. - powiedział Czarny na wdechu i sam poruszył biodrami, dając mu znak, żeby się nie powstrzymywał. I jego kochanek z tego skorzystał. Płynnymi, mocnymi ruchami wchodził w niego i wychodził, zadowalając ich obu na raz. Na zmianę robił to szybko i płytko, albo głęboko i mocno. Oboje wydawali z siebie jęki i sapnięcia, a pokój wypełnił czysty zapach seksu i potu.
Objęci i poruszający się w rytmie pożądania, wkrótce zbliżali się do momentu, w którym żaden nie poczuje się równie wspaniale. Zima pochylając się mocniej i całując go krótko wyszeptał, że zaraz dojdzie, ale nie miał zamiaru wychodzić z niego. Chciał go naznaczyć, chociaż raz, zanim już na zawsze zapomni o tym, jakimi uczuciami go darzy. Na razie trzymał go w ramionach, był jego i pokazywał mu swoją najbardziej skrywaną stronę. Kolejne jęki partnera coraz bardziej popychały go w kierunku orgazmu, aż oboje, choć Noir z lekką pomocą ręki, doszli z westchnieniem. Starszy opadł na jego ciało oddychając szybko i zbierał siły, zanim przesunął się na bok i objął go w pasie, kładąc głowę na jednej z dwóch poduszek po tej stronie. Przyglądał się twarzy Noira, który przymknął powieki i zgiął nogę w kolanie, teraz pozwalając głowie opaść bardziej w jedną stronę, tym samym bardziej odsłaniając jego twarz dla zadowolonego demona. Kiedy mieszano włosy otworzył oczy, Vetur pociągnął go do namiętnego, ale spokojnego i słodkiego pocałunku, chcąc zapamiętać bardziej słodycz jego warg.
- Jesteś niesamowity.. - wyszeptał i cmoknął jego szyję, podnosząc się do siadu. Ale to wszystko było tylko chwilą. Nie chciał zostawać ani sekundy dłużej, gdyby obejmował go za długo.. nie potrafiłby go oddać. Już teraz bolało go, gdy przypomniał sobie słowa siostry. Posłał mu ostatnie spojrzenie pełne czułości i uczucia, zanim wstał, sięgając po swoje rzeczy. Noir nic nie powiedział, ale patrzył na to co robi Vetur. Z resztą, tutaj nie trzeba było wypowiadać żadnych słów. Kiedy demon był gotowy do wyjścia - i pogodzenia się, że już nigdy nie obejmie go tak, jak przed kilkunastoma minutami, Czarny zapytał jeszcze.
- Nie zostaniesz na słonecznik?
Demon uśmiechnął się słysząc to, wziął w dłoń kilka nasion i pochylił się, kradnąc jeszcze jeden ostatni całus, zanim wyszedł, wyrzucając z serca jedyną miłość, jakiej miał doświadczyć.

END

3620 SŁÓW KOCHAM CIĘ MEFCIO KOCHAM NOIRA VETUR KOCHA NOIRA
IDŹMY SIĘ ZABIĆ 
HAIL
[*]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Szablon wykonała Sasame Ka z Panda Graphics