niedziela, 17 grudnia 2017

Od Wilhelminy do Kanane

To miejsce jest całkowicie dla mnie obce. Nie podoba mi się tu. Wzdycham głośno i napinam cięciwę. Strzał, chybiony.
Znów.
Ponowna próba, napięcie cięciwy, strzał - ptak, albo raczej coś ptakopodobnego zostało trafione prosto w klatkę piersiową. Podchodzę do zdobyczy i ją podnoszę. Po wyjęciu strzały odrzucam małego trupka gdzieś w zarośla, nie będzie mi to raczej potrzebne. Strzałę otrzepuję z krwi i wkładam z powrotem do torby.
Byłam niedaleko Filharmonii. Na razie nie mam zamiaru tu się z nikim zapoznawać, wszyscy wydają się być jacyś podejrzani, a może akurat tutaj jest moja przyszłość. Raczej nie sądzę, ale gdzieś tam w podświadomości ciągle przelatuje mi ta myśl. To i tak upadnie, nie ma na co liczyć.
Will czemu Ty jesteś ciągle takiej złej myśli, ogarnij się dziewczyno.
Chcąc opuścić miejsce mojej walki w myślach, wybrałam się na plaże. Galopowałam brzegiem morza, gdy nagle zobaczyłam postać ok. 30 metrów na przeciw mnie. Nie było już miejsca na wycofanie się, ów chłopak zobaczył mnie.
Jeszcze mi tu kogoś brakowało, dobra jak pogadasz z kimś chwilę to nie umrzesz.
Po chwili byłam już obok tej osoby, zsiadłam z mojego demonka, który nawet nie nosi nazwy. Stałam na przeciwko chłopaka, który do tej pory się nie odezwał.
-Will Un. - podałam rękę na znak zapoznania się

Kanane?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Szablon wykonała Sasame Ka z Panda Graphics